Tuningowanie Dorotki
Oto Dorotka, którą kupiłam na pchlim targu w Lublinie jako bezimienną,
zmęczoną życiem i powiedzmy uczciwie nieco steraną przez czas lalkę. Aby
ją postawić na nogi, trzeba było dokonać kilku interwencji - wyrzucić
stare ciało i uszyć nowe, i przerobić sukienkę z raczej żałobnej i
skrywającej wdzięki na bardziej seksi. Imię pojawiło się, gdy
popatrzyłam na jej odciętą od korpusu głowę - wtedy zrozumiałam, że to
po prostu jest Dorotka, nikt inny. No i proszę - nowe ciało, nowy look -
i nie ma śladu po depresji, z której ją wyciągnęłam, bardzo pogodna to
dziewczyna dziś już jest.